Wielu uważa, iż na poważne zmiany skórne nie ma nic lepszego niż maść z dziegciem. Ale czym on właściwie jest?
tekst archiwalny (2020 r.)
Dziegcie to produkty suchej destylacji niektórych surowców pochodzenia roślinnego: mowa tutaj o drewnie (w tym gałęziach, korzeniach…) oraz węglu kamiennym. W znacznie szerszym ujęciu chodzi o płynny produkt pirolizy i dotyczy wszystkich substancji bogatych w związki organiczne – torfu, kości zwierzęcych, a nawet wosku pszczelego. Używam wymiennie fraz sucha „destylacja” i „piroliza”, gdyż mają tożsame znaczenie. To podgrzewanie w odpowiednich aparatach – zwykle w retortach lub specjalnych aparatach – materiału organicznego bez stałego dopływu tlenu. Proces wymaga wysokich temperatur (powyżej 400°C) i jest dość długotrwały, ale dzięki takiemu rozkładowi termicznemu uzyskujemy skroplone pary związków organicznych, głównie fenoli, węglowodorów cyklicznych, alkoholi (metanolu) oraz kwasów (np. octowego).
Obok słowa dziegieć, można napotkać także na inne określenia: pech, maź, smoła (ze słowem dookreślającym pochodzenie – np. smoła sosnowa) albo olej. To ostatnie może być mylące, ale wydaje się, że używano go w stosunku do dziegci uzyskiwanych z drzew nienależących do rodziny sosnowatych – mowa tu o buku, brzozie czy jałowcu. Wówczas zamiast standardowego słowa łacińskiego Pix (Pices) używano frazy Oleum empyreumaticum, później skracanego do Pyroleum. Oczywiście zasady nazewnictwa rozumiano różnie, zatem pojawiały się odstępstwa i uproszczenia.
Najwyżej cenionym dziegciem wciąż jest dziegieć sosnowy, zresztą najłatwiej dostępny – Pix Pini, Pix liquida oraz okazjonalnie Pyroleum Pini. Produkt ten wytwarzano nie tylko z różnych gatunków rodzaju Pinus, ale – paradoksalnie – także ze świerków, modrzewi czy jodeł. W Polsce do wyrobu dziegciu sosnowego wykorzystywano sosny różnych gatunków, w Stanach Zjednoczonych miała być to sosna długoigielna (Pinus palustris), w Wielkiej Brytanii tylko sosna zwyczajna (Pinus sylvestris), natomiast w Niemczech dopuszczano udział modrzewia syberyjskiego (Larix sibirica) – kolokwialnie kto co miał pod ręką. W procesie pirolizy uzyskiwano ciemnobrunatną lub czarną gęstą ciecz o szczególnym, charakterystycznym, ciężkim, ogniskowym zapachu. Nie spełniał wymogów jakościowych płyn ciągnący się, z widoczną ziarnistością (wytrącanie się kryształów kwasu pimarowego) albo unoszący się na powierzchni wody – taki dziegieć nie mógł być wykorzystany do celów medycznych.
Do czego wykorzystywano dziegieć sosnowy? Ze względu na zawartość fenoli i węglowodorów cyklicznych, Pix Pini wykazuje działanie dezynfekujące i odkażające. Tym cechom towarzyszy efekt keratoplastyczny (rozpulchniający i zmiękczający komórki naskórka; stężenie do 10%) oraz keratolityczny (przyżegający komórki naskórka; do 20%). Dziegieć wpływa na zakończenia miejscowe, wywołując miejscowe znieczulenie, zniesienie uczucia świądu; ponadto łagodzi intensywny stan zapalny. Dlatego tak chętnie dziegcie dodawano do maści, mazideł i mydeł – w tej postaci mogły na skórze być przez czas wystarczający do pojawienia się efektów terapeutycznych, nie doprowadzając do pojawienia się ewentualnych podrażnień lub wywołania działania ogólnego poprzez przedostanie związków zawartych w surowcu do krwiobiegu.
Preparaty z dziegciem sosnowym wykorzystywano do pielęgnacji trudno gojących się ran, dermatoz, wyprysków, łuszczycy oraz chorób skóry wywoływanych przez drobnoustroje, jak i do łagodzenia objawów i leczenia trądziku i łojotoku. Receptur na dziegciowe leki galenowe do użytku zewnętrznego jest bez liku – dzięki gęstej konsystencji i wyjątkowo trwałej naturze surowca, wystarczyło dodać utwardzacza bądź zmieszać dziegieć ze stopionym podłożem, aby powstała odpowiednia maść. Z własnego doświadczenia wiem, że nie nadają się moździerze porcelanowe, gdyż są nie do odmycia – szklane sprawdzą się o wiele lepiej. Warto pracować przy otwartym oknie, gdyż zapach ogniska płynący ze słoja z dziegciem bywa nie do zniesienia.
Maść dziegciowa na modłę brytyjską
(Ungunetum Picis Brit.)Weź 40 g pszczelego wosku żółtego i stop go w parownicy na łaźni wodnej (wymagana temperatura – ok. 63°C). Ciągle mieszając, dodawaj stopniowo dziegciu sosnowego (albo każdego innego) – w sumie niech będzie go 100 g. Mieszaj do ochłodzenia. W celu poprawy konsystencji i nadania pewnego rodzaju puszystości (wosk jest typowym utwardzaczem), maść możesz rozetrzeć w moździerzu. Aby nieco ją zmiękczyć, można dodaj dowolnego oleju roślinnego, bądź wykonaj miękką maść dziegciową (Unguentum Picis molle) – sposób wyrobu jest taki sam, lecz proporcje składników następujące: 100 g dziegciu, 20 g oleju, 20 g żółtego pszczelego wosku.
Maść dziegciowa prosta
(Unguentum Picis simpl.)Weź 80 g smalcu wieprzowego i stop go w parownicy na łaźni wodnej. Ciągle mieszając, dodaj 20 g dziegciu sosnowego (albo każdego innego). Mieszaj do ochłodzenia i uzyskania jednolitej konsystencji.
Maść glicerynowo-dziegciowa
Aby wykonać ją w sposób prawidłowy, należy najpierw wykonać bazę, czyli maść glicerynową, którą następnie trzeba dokładnie zmieszać z dziegciem w proporcji 9:1 (90 g Unguentum Glycerini oraz 10 g Pix).
Maść glicerynowa
(Unguentum Glycerini)Odważ do parowniczki 90 g gliceryny (86% lub bezwodnej) i postaw naczynie na wrzącej łaźni wodnej. Gdy gliceryna osiągnie temperaturę ok. 90°C, dodaj jak najdokładniej skłóconą mieszaninę 15 g wody i 10 g skrobi pszenicznej. Mieszaj szklaną bagietką do chwili uformowania przezroczystej galarety.
Wspomniałem o dezynfekujących właściwościach dziegciu sosnowego. Wprawdzie każdy dziegieć wykazuje takie działanie, ale powszechnie uznawano, że to właśnie sosnowy jest najsilniejszym antyseptykiem, dlatego tak ważne było odróżnienie go od także popularnego, ale najwidoczniej słabszego w tej kwestii dziegciu brzozowego. Jak używano Pix Pini do dezynfekcji?
Pierwszym – i najprostszym – sposobem było zmieszanie go z letnią wodą w proporcji 1:20, takim płynem polewano miejsca przeznaczone do oczyszczenia. Nieco więcej zachodu wymagało sporządzenie tzw. „wody smołowej” albo „wody dziegciowej”. Jedną część dziegciu należało zalać dziesięcioma częściami gorącej wody, dokładnie wymieszać, nieco odczekać i zlać nasyconą wodę znad pozostałości surowca. Ten preparat był nietrwały, dlatego sporządzano go zaraz przed dezynfekcją – myto nim części ciała (ręce, twarz), odkażano meble oraz przedmioty skórzane.
Jeszcze inny sposób wymagał użycia wodorotlenku sodu, ale efektem było uzyskanie bardzo silnego, żrącego koncentratu. 50 części wodorotlenku rozpuszczano w 750 częściach gorącej wody, następnie dodawano 250 części dziegciu. Dodawano go bardzo powoli, ciągle mieszając szklaną bagietką. Do codziennego użytku należało rozcieńczyć płyn w proporcji 1:4 ze zwykłą wodą. Ten preparat nadawał się do dezynfekcji ubrań, które moczono w takim roztworze przez 6 godzin. Jeszcze nie tak dawno w handlu spotykano komercyjne preparaty dezynfekujące oparte na dziegciu sosnowym. Najpopularniejszym był bodaj „Pixol”, będący de facto mieszanką Pix Pini, mydła potasowego i 10% wodorotlenku potasu w proporcji 3:1:3. W celach użytkowych rozcieńczano go do 5% roztworu.
Dziegciowi sosnowemu często przeciwstawiano dziegieć brzozowy – Pix Betulina albo Oleum Rusci. Surowiec ten był obecny w handlu dzięki dużej produkcji w Szwecji, Finlandii oraz Rosji – jeden z synonimów brzmi właśnie olej moskiewski (Oleum muscoviticum). Ceniono go mniej, acz zależało to w dużej mierze od celu, do jakiego chciano go użyć. Wizualnie był bardzo podobny do Pix Pini – również brązowo-czarny, gęsty, lepki, o nieco mniej dymnym aromacie. Także wykorzystywano go w lecznictwie dermatologicznym, przeciwko wszelkim wysypkom, także tym o podłożu wenerycznym. Jako lek trzymał się bardzo mocno w Rosji, gdzie postrzegano go jako środek na wszystkie choroby, dlatego ordynowano go również wewnętrznie. Przyjmowanie dziegciów per os pominę, choć napomknę jedynie, że dawki nie były zbyt duże – 0,2-0,5 g trzy razy dziennie. W aptekach wykonywano maści z dziegciem brzozowym, w recepturze tożsamej z poniższą.
Weź 15 g lanoliny bezwodnej i 15 g wazeliny, stop je na łaźni wodnej. Dodaj 5 g dziegciu brzozowego i 5 g strąconej siarki. Odstaw z łaźni, mieszaj intensywnie do zastygnięcia. W celu nadania lepszej konsystencji można porcjami ucierać w moździerzu.
Wytwarzano mazidło dziegciowe z dodatkiem alkoholu o dość rzadkiej konsystencji:
Weź 40 g dziegciu brzozowego i tyle samo jeszcze jakiegoś innego – przełóż do naczynia. Dodaj 10 g oliwy i 10 g etanolu 70%. Zakręć, wymieszaj bardzo dokładnie do połączenia się składników. Do smarowania chorych miejsc.
Z bardziej poważanych w lecznictwie dziegciów drzewnych mógłbym wyróżnić jeszcze dwa: dziegieć bukowy (Pix Fagi, Oleum Fagi empyreumaticum) oraz dziegieć jałowcowy (Oleum Cadinum).
Dziegieć bukowy nie odbiega wyglądem od poprzedników. To gęsty, ciemnobrunatny płyn o intensywnym aromacie i piekącym, wręcz palącym smaku. Wykorzystywano go przy niedoborach klasycznego dziegciu sosnowego, choć i samoistnie doceniano jego właściwości antyseptyczne – miał podobno zawierać więcej fenoli od dziegciu sosnowego i brzozowego. Poza tym bogactwo lasów bukowych w środkowej Europie sprzyjało jego obecności w farmacji.
Bardziej znany na zachodzie i na południu kontynentu dziegieć jałowcowy (Oleum Cadinum) nie powstaje ze znanego nam jałowca pospolitego, ale z jałowca kolczastego – Juniperus oxycedrus. Dziegieć wygląda tak jak poprzednie, choć chemizm ma cokolwiek odmienny Pomyślcie – Cadinum… cadinen, kadinen – czy coś Wam to mówi? To związek chemiczny należący do grupy seskwiterpenów, całkiem często występujący w surowcach zielarskich, ale w tym wypadku jego stężenie jest wyjątkowo wysokie. Ten rodzaj dziegciu jałowcowego znalazł zastosowanie w balneoterapii – dodawano go do kąpieli leczących łuszczycę i egzemy; ponadto był elementem mydeł, maści, mazideł oraz preparatów kosmetycznych wzmacniających i pielęgnujących włosy.
Przy okazji pisania tego artykułu znalazłem bardzo ciekawą wzmiankę o pewnym surowcu, który idealnie wpasowuje się w tematykę. Chodzi o propolizynę (Propolisinum), czyli wosk pszczeli poddany procesowi suchej destylacji na wzór sosny, buku czy brzozy. W efekcie uzyskiwano płyn o równie silnych właściwościach dezynfekcyjnych, który jednak zaginął w kompletnej pomroce dziejów. Jak sami widzicie – nie wszystko jest jeszcze odkryte i w pełni zbadane…
Czy obserwujesz mnie na Facebooku?

Dodaj komentarz